Nie ma dokąd pójść,
zestarzeć się z przyzwyczajeniami w pustkowiu po lesie,
wyrąbanym przez nierozpoznany dotąd obłęd.
Cyganka mówiła prawdę. Bez widowni. Najważniejsze były
końcowe napisy, nazwiska kiniarzy z tego interesu.
Dupków, którzy kręcą nami i kochaną przez siebie nienawiścią.
Życie, przedarty bilet tyka zawieruszone w torebce
z naszej pierwszej randki.
Do noszenia przez pierś na przydługim, telewizyjnym pasku.
Nie szłaś, gdzie patrzyliśmy.
Dodane przez Grain
dnia 25.04.2025 15:11 ˇ
1 Komentarzy ·
19 Czytań ·
|