jest wieczór.na zewnątrz wyje pies przeciągając u
w oddali słychać syrenę. z nudów rozkładam
wszystkie dźwięki na czynniki pierwsze
dzielę i ćwiartuję drgające powietrze,
po czym jak gdyby nigdy nic podchodzę
do okna i jakimś cudem z czwartego piętra
spływam na chodnik pod blokiem, wywołując
chaos w szwadronie mrówek. całą tę scenę,
oświetla monochromatycznie, księżyc.
jednak mnie już tam nie ma, poczułem zew
i biegnę ulicami przecinając kolorowe
promienie neonów, upajam się smogiem
i spalinami. nagle staję. twarz moja jest dokładnie
naprzeciw twarzy miasta
Dodane przez Freewind
dnia 24.04.2025 05:15 ˇ
1 Komentarzy ·
23 Czytań ·
|