Było to w roczek czy dwa po wojnie...
Nad Wisłą ostał się dom, uwierzcie.
Świecił latarnią czerwoną strojnie
(jako ostaniec, gdyż wcześniej w mieście
mnóstwo wojaków stacjonowało,
także uczelni kilka wojskowych
kadrę dowódczą tu doszkalało.
by zrobić chłopów na schwał bojowych).
Tam młody Czesio, wraz z kolegami,
wejście w dorosłość chciał wzniośle uczcić.
Odpięli tarcze. Szkoły zwalniały
za tę przyjemność. "To nie dla uczni"!
Gdy ledwie weszli, po schodach schodził
ich katecheta, od moralności.
Mężnie stanęli. On wzrokiem wodził
niby nie widząc. Wpadka, wciurności!
Lecz kindersztuba zwycięstwo święci...
"Dzień dobry" odrzekł na powitanie.
...tak się skończyło, bez konsekwencji,
ich pozaszkolne, nagłe spotkanie.
Słowa się same pod pióro cisną,
aby spuentować właściwym mottem -
wtedy, przed laty, stać się mężczyzną,
znaczyło także "milczenie złotem".
---
*zdarzenie zasłyszane, w moich początkach pracy, od dużo starszego kolegi
Dodane przez Hardy
dnia 18.11.2024 20:46 ˇ
0 Komentarzy ·
71 Czytań ·
|