|
dnia 08.05.2024 09:51
Świetne! Bardzo na TAK., choć wymowa - nienapawająca... Pozdrawiam. |
dnia 08.05.2024 10:10
Nie można wybrzydzać pod wierszem. |
dnia 08.05.2024 13:19
;))) w tej pełnostoickiej diecie ( przy lekkiej nadkwasocie 😉? ), nie może zabraknąć poprawek na :
bicie piany ;), obierki zdarzeń i rozmach lukrowania, godny świątecznych / wypieków / , oraz oktawy (wielkanocnej) sięgającej wysokiego C ha, ha .. ..😉
Puenta niestety - z lekka potworkowata 😳, sorrki,,,;))
pozdrawiam miło 🍀 |
dnia 08.05.2024 15:28
Silva: wymowa jak wymowa, raz ją słychać tak że zagłusza a innym razem stąpa na palcach żeby czasem nikogo nie dotknąć czy co innego ... ;)
Grain: kto wybrzydza ten może nie jeść albo nie je, proste. tak kiedyś było w woju. byłem, odsłużyłem i jeszcze do teraz mnie ciągają na jakieś przypminajki
Ragna: może faktycznie tak jest jak mówisz - bicie piany, lukrowanie i ta puenta do czapy. cóż, autor starał się bez nadęcia a tu masz - klops :))
dziękuję za czytanie, pozdrawiam |
dnia 10.05.2024 12:53
Każdy z nas przechodził w życiu etapy ,o których chciał by zapomnieć.Takie bez mleka i miodu.Pozdrawiam.Ewa. |
dnia 10.05.2024 19:21
Hmmm...takie menu bez konsumpcji |
dnia 10.05.2024 20:05
Ta kuchenna metaforyka dla mnie skrywa, być może, dramatyczną pogoń człowieka za wielkim, podniosłym życiem i pokazuje rozdźwięk pomiędzy tym, co wyidealizowane, a tym, co się codziennie konkretyzuje.
"kuchenna tragikomedia" - przywołuje mi na myśl określenie "filozofia dla kucharek", "literatura dla kucharek", "kino dla kucharek"... Czyli coś niższych lotów, jakiś taki egzystencjalny kicz (=właśnie do zapomnienia), banał, inkarnacja wszystkich powtarzanych od lat frazesów.
Choć nie brak emocji (niczym w mydlanej operze), to wszystko jest miałkie, puste, mdłe, bez smaku (również w sensie estetycznym).
Są ludzie, którzy z własnego życia chcieliby zrobić wielkie dzieło sztuki. Niech będzie, że kulinarnej, jak w tym wierszu.
Ale - jak to w kuchni - najczęściej gotuje się zwykły obiad, a nie dopieszcza imponujący tort na wystawę cukierników.
Można się też pokusić - ponieważ często nawiązujesz do ars poetica -
o postawienie tezy, że peel próbuje rozstrzygnąć, czy poeta jest jurorem w konkursie kulinarnym, czy po prostu rozsmakowuje się (albo wręcz przeciwnie) w tym, co odkrywa w swoich gastronomicznych (to, oczywiście, metafora) wojażach.
Pozdrawiam,
Glo. |
dnia 11.05.2024 16:38
Ewka: zgadza się, to etapy do tzw. zapomnienia. ale jakoś niektóre nie chcą się zapominać
Jacek Sojan: zdarza się tak jak mówisz
Gloinnen: dokładnie jest jak mówisz: Ta kuchenna metaforyka dla mnie skrywa, być może, dramatyczną pogoń człowieka za wielkim, podniosłym życiem i pokazuje rozdźwięk pomiędzy tym, co wyidealizowane, a tym, co się codziennie konkretyzuje.
co do peela - celowo chciałem go ukryć osobowo żeby nic nie mówił per "ja", czy nawet per "on". może to takie nazwę - górnolotne postawienie narratora (który de facto tu jest) ponad wszystkimi tymi przemyśleniami i masz rację, jest jurorem bo przecież te słowa nie pochodzą znikąd
jak to mówia z pustego nikt nie naleje ani nic z pustego nie ugotuje. pusto może być też w umyśle nie obrażając nikogo... cóż, takie życie jest, bo przecież nie da się powiedzieć że go nie ma :))
dziękuję za czytanie, pozdrawiam |
|
|