Szedł święty Walenty,
nagle dojrzał zboże,
w nim sterczące pięty...
W lutym żyto? Boże!
Coś tu nie w porządku,
wbrew naturze przecież!
Od świata początku
zboże rośnie w lecie!
- Zimą już grzeszycie?!
Czas jest na to w lato,
by figlować w życie.
Sto rózg dam wam za to!
- Chociaż jesteś święty -
odciął mu się młody -
mylisz kontynenty.
Tu są antypody.
...
Poszedł precz Walenty,
rozpustą zgniewany,
dojrzał za zakrętem
domek odnawiany.
- Pracą świętujecie -
zagadnął murarza -
w tym zepsutym świecie
rzadko już się zdarza.
- Wszystko ma swą porę. -
Murarz zszedł z drabinki.
- Poigram wieczorem,
w pracy walę tynki.
Dodane przez Hardy
dnia 14.02.2024 12:56 ˇ
4 Komentarzy ·
223 Czytań ·
|