Nie ma snu. Jest bezsenność. Drapieżna. Ponura.
I wszechogarniająca. Bez prawa nadziei.
Niespełnienia z szyderstwem zawisły na sznurach,
Zgorzkniałość wlazła w pościel i łoże chce dzielić.
Nie ma żadnej tęsknoty. Bo za czym? Do czego?
Lękiem jest to co było, co trwa i co będzie;
Odwilże nie pozwolą połączyć się brzegom,
A miejsca zagojenia zawsze będą swędzieć.
W niespełnieniach fałszerstwo, w spełnieniach obłuda;
Dysonanse nie bolą, w iluzjach mrok wietrzny,
Szepcze jakąś pociechę napotkany Judasz -
Łudząc, że zna adresy azyli bezpiecznych.
W oknie zarys sąsiednich, drzemiących kamienic.
Więc niebo zrozumiało. Świt brzaskiem się mieni.
|