Będziemy płakać na własnych pogrzebach
Dźwigając w trumnach ciężar dekoracji;
Żadne nas hasła nie będą rozgrzewać,
I żadnej opcji nie przyznamy racji.
Już nadjeżdżają, nieznani nikomu
Jeźdźcy, o twarzach zmurszałego drewna,
Nie usłyszymy ostrzeżeń z newsroomów
I braknie czasu na chwile pojednań.
Tak schyłkowością nasiąknięci własną,
Nikt nic naprawić nie może, nie umie;
Łuny się wokół rozprzestrzenią jasno
Z ochłodą żaden nie dopłynie strumień.
Wszystko i wszędzie. Nie ma gdzie uciekać.
Był czas nadziei i był czas człowieka.
|