Kurczowo uczepiony źdźbła zwiotczałej trawy
W pożółkłość zwiędłych jaskrów wpatrzony boleśnie,
Zasłyszeniem tęczowym rozbarwił się pawik,
Nie wiedząc, czy coś odkrył, czy był tu już wcześniej.
W głębiach ciemnozielonych, gdzie ostoja żubra,
Przecieram twarz na szlaku z pomiętej wilgoci,
Lis przemyka, swój nowy prezentując kubrak,
Ostrożeń pełen kropli, jakby się zapocił.
Przy ścieżce, nad potokiem, jędrność lulecznicy
Wabi wszelkie owady pachnącą nadzieją,
Opar wzniósł własne kształty pół zjaw bladolicych
I opadł sił ostatkiem bezgłośnie się śmiejąc.
Jeszcze zwinna jaszczurka pod kamień się wciska,
Odpocznę. Nikt nie czeka na mnie w Lutowiskach.
|