Czasami śnią się ptaki, albo karuzela
Wirująca beztrosko, w półświatłach, w półcieniach;
A później monotonny, nocny spacer z Bielan
Pod dom, na którym nie ma mojego imienia.
Schowałam swoje światło i skrzynka na listy
Napęczniała dotykiem złudnej ciekawości.
Nic się nie wydarzyło, żaden cel nie ziścił.
Zawinęłam się w siebie. Zakończyłam pościg.
Wyostrzone krawędzie zajęte milczeniem
Nie znają się na zmysłach ani na dotyku,
Wciąż nie chcą się oswoić i nie chcą się przenieść.
Ktoś obcy, na ulicy, nagle wzrok mój przykuł.
Nic nie ma, nie zostało i choć tkwię wciąż w tłumie
- Mijam. Wyciągam ręce. Uchwycić - nie umiem.
|