I
Życie przychodzi niespodziewnie,
kiedy nie jesteśmy gotowi.
Stoimy w rozkroku zdziwieni przestrzenią.
Zamkniętą pomiędzy dłońmi staruszek.
                       II
Od kiedy wystraszył się śmiertelności
chodziły za nim cienie.
Właściwie aż do pogrzebu, wszyscy
inni udawali niewiedzę.
                       III
Nie każdy świt rozszerza źrenice,
szczególnie gdy noc nie wypełnia
wszystkich zakamarków.
Natarczywy klekot z szafy wywraca
sny na drugą stronę.
                       IV
Podawał wiek w miesiącach,
od pewnego momentu wierząc
tylko w złe miłości.
W butelkach umieszczał nadpalone
zdjęcia.
Nigdy nie dotarły do żadnej
bezludnej wyspy.
                       V
Myśli zamienione w słowa
są cięższe, przez to namacalne.
Tracimy je codziennie, aż po ostatnie,
które być może było też pierwsze.
                       VI
Wszystkie kroki w końcu milkną,
świat zamyka oczy.
Droga pozostaje pusta.
                       VII
Ewentualnie jest odwrotnie.
Dodane przez Wierszopis
dnia 16.02.2023 23:17 ˇ
3 Komentarzy ·
217 Czytań ·
|