Tak sobie czasem myślę (cóż, przecież mi wolno)
Że się sam poskładałem z niepotrzebnych rzeczy,
Że często dla zasady lubię innym przeczyć.
W moją stronę już diabeł zmierza ścieżką polną.
W kieszeniach zawsze pustych wciąż zaciskam ręce
Niechlujnie podtrzymując spadające gacie,
Ktoś dać miał kilka dolców - centa nie zapłacił;
Podzwonne mi szykują, tuż obok, w kafejce.
Zatopiłem wzrok w przestrzeń wybielonej sali;
Widzę łąkę gdzie koszą powojników krocie,
Więc maluję bezradność - tuż za parawanem.
Dzień mi sprzyja. Ktoś wierzby na polu ocalił.
Pusta ścieżka. Nie każdy doznał tylu pociech
Ułożonych pod sznurem. Jeszcze dzisiaj - wstanę.
|