Byłem w tej secesyjnej kaplicy, jeszcze z dziurawym dachem.
Fundatorzy dogadywali się z Bogiem na bogato i ze smakiem.
Wojna wysadziła ich pałac, przemieściła ukraińską i polską ludność.
Ocalało pięć domostw, drzewa owocowe, staw z wyspą
i cerkiew, w której składowano nawozy. Ludzie pamiętają
konserwatorkę ikonostasu, narzekającą w ich pegeerowskim sklepie
na brak masła do polewania ugotowanych kolb kukurydzy.
Rodzinne sanktuarium, po remoncie, pełni rolę filialnego kościoła.
Kilka okazjonalnych mszy w roku, dla umierających na starość.
Tam, gdzie nie wchodzą traktory, zarastają zaszłości i refleksje.
Tylko stary las może zaczynać od nowa.
Dodane przez Grain
dnia 16.01.2023 00:18 ˇ
7 Komentarzy ·
350 Czytań ·
|