W marnym kubraku i spodniach w łaty
Kazali w zbożu stać; ptaki straszyć.
Mimo, że słońce piekło, deszcz chłostał,
Miał jedna nogę, więc musiał zostać.
Kiedy zwozili siano do stodół,
Od drogi słyszał skrzypienie wozów.
Do towarzystwa miał tylko swój cień,
Który wciąż milczał, jak on w noc i w dzień.
Ten półokręgi wokół zataczał,
Przy czym wydłużał się, potem skracał.
Chociaż rozrywka to prawie żadna,
Lecz i tej nie miał, więc z nudów marniał.
Stojąc w bezruchu strachu nie budził,
Choć miał pilnować ziarna dla ludzi.
A zresztą latoś tak obrodziło,
Że i dla innych by wystarczyło.
Kusiły smakiem ciężarne kłosy
Więc jadł kto zechciał. Ubyło cosik.
Na szczęście w polu został po żniwach.
Dopiero teraz może się przydać.
Późną jesienią wróble i wrony
Słomianą piersią przed zimnem chronił.
Dodane przez ela_zwolinska
dnia 06.01.2023 23:13 ˇ
6 Komentarzy ·
184 Czytań ·
|