Siedziała, otulona w gałęziach jabłoni.
Drzewa, którego pień był owinięty gadem,
Który grzeszność podsuwał, opluwając jadem.
Więc jabłko to zerwała, trzymała je w dłoni.
Wiedziała, że Adama do występku skłoni;
Owocu też skosztuje, że pójdzie jej śladem,
Że Pan ich karą dotknie, by byli przykładem,
I poprzez liść figowy, ich nagość odsłoni.
Ujrzeli całą nędzę bytu i istnienia
Gdy dla nich, nieposłusznych, bramy się otwarły
A anioł mieczem wskazał im cel przeznaczenia.
I już im pozostały, te chwile zwątpienia
Czy wróci człek do raju, choć tylko umarły?
Czy zazna jeszcze kiedyś radości zbawienia?
|