dnia 21.02.2022 21:43
Całuję Cię najserdeczniej w oba policzki Kresowy Rycerzu :( |
dnia 22.02.2022 09:22
Śp. moja mama urodziła się w Samborze i tam spędziła dzieciństwo i młodość. Pamiętam jak z irytacją pokazywała dowód osobisty wydany przez Polskę Ludową, w której miejsce urodzenia zapisane było: Sambor - ZSRR. Mówiła wówczas - nie wiadomo do kogo - jaki Zesrrr! - urodziłam się w Polsce, w Polsce a nie w ZSRR!... |
dnia 22.02.2022 09:31
Dodam - gdy zaczęły się pogromy przez UPA - jej ojciec (dziadek - rodowity góral z Zębu z wykształceniem organisty w Pradze) zabrał rodzinę do Gorlic, gdzie był organistą, a przy tym perfekcyjnie znał niemiecki. Wybrał Niemców, bo uznał, że pod nimi jest większa szansa przeżycia. |
dnia 22.02.2022 15:02
Tak "UPAina" potrafiła się odwdzięczyć:
http://www.poezja-polska.pl/fusion/news.php?readmore=4315
:((( |
dnia 22.02.2022 15:16
Doklejam. Może tu nawet przed laty opublikowałam?
"UKRAINA"
Wrzaski, śpiewy i chichy. Kołomyjka dziamga
bałałajką harmoszką bandurą i drumlą
mołojec z mołodycią. Na sztorc wbity tryzub
slipyj did' z pacholęciem po bezdrożach się plączą
Sława Ukraini - malinowa z kirem płachta się trzepoce
niebo sine pcha cerkiew jak baba pękata
uroczyska upiorne bo z Lachami porządek
Krew gasi ogień. Pachnie chlebem i mordem
28.02.2014 |
dnia 22.02.2022 17:11
Trudno ni stąd ni zowąd zapomnieć o sokolikach od Chmielnickiego, Petlury i Bandery, dzięki którym Lachy i Żydzi bratali się na jednej szubienicy. Jednakże nie czas teraz na wielkopańskie śpiewki o naszej Ukrainie, o naszych kresach kochanych, bo to zalatuje Putinem.
Z trzeciej strony, jak nie wspominać ze zrozumiałym sentymentem kolebki niejednej rodziny.
Że też nawet groby przodków nie są jednoznaczne!... |
dnia 22.02.2022 18:59
Ciekawe wyliczenie prostych, ale wzruszających czynności, to najbardziej: wyprostować krzyż wyrwać chwasty i końcowy ślad łzy... Pozdrawiam, |
dnia 22.02.2022 19:07
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że moi rodzice urodzili się na kresach wschodnich i przed wojną każde z nich miało narzeczoną, narzeczonego Ukraińców. Dopiero po wojnie odnaleźli się na ziemiach odzyskanych i wzięli ślub. I nigdy w domu nie było rozmowy o cierpieniach i żalach. Swoje tajemnice zabrali do wspólnego grobu. Może tam teraz sobie o tym rozmawiają. Czasami rozmawiali po ukraińsku, stąd tak znajomo brzmi dla mnie ten język. Tak, że nie ma we mnie żalu, bo we mnie go nie rozwijano. Może dlatego chciałbym tam pojechać, tak jak do każdego kraju w Unii. I tam się czuć bezpiecznie jednocześnie jak w gościach jak i u siebie. |
dnia 23.02.2022 15:50
Nie chcę rozwijać tematu, bo to rzeka.
Wspomnę tylko, że mój dziadek, ojciec mojej mamy był w latach dwudziestych ubiegłego wieku w wojsku w Pińsku, który kiedyś był nasz i na przestrzeni lat przechodził z rąk do rąk.
Dziś to Białoruś.
A wiersz dobry:) |
dnia 23.02.2022 17:35
Wyjątkowy wiersz. Ból przeplata na przemian z miłością, a wszystko tak nienachalnie.
Do Edyta Sorensen:
Kiedyś oglądałam wywiad z Ryszardem Kapuścińskim, mam wrażenie, że on właśnie pochodził z Pińska i tak ciepło się wyrażał o tym mieście. Pozdrawiam! |
dnia 23.02.2022 18:40
I jeszcze kolejny raz polecę Pożogę - debiut Zofii Kossak - Szczuckiej. Autorka ukazuje w niej pierwszą falę pogromów ok. roku 1919 i mechanizmy rozzuchwalenia ukraińskiego chłopstwa, a także zawiera tam bezcenne wnioski dotyczące relacji między nacjami i różnych ludzkich postaw. Wstrząsnęły mną również opisy tej ogromnej nadziei, z jaką czekano na polskie wojsko i wyzwolenie tamtejszych terenów ( północny Wołyń). Wspaniała lektura - pozdrawiam! |
dnia 25.02.2022 15:56
Podpisuję się obiema łapami pod komentarzem adaszeqskiego, chociaż bliski mi są slowa poprzedników.
Czas zamknąć drzwi.
I otworzyć...
Poczytaĺam
:)
O. |