Napisali "nieznany", więc kto ma pamiętać
O tej jednej mogile ze spróchniałym krzyżem
Na której liść opadły, wokół dzika mięta,
Olcha czasem szeleści smutną wokalizę.
Mignie promyk słoneczny przez gęstwę konarów
Napotka skrawek ziemi - wysuszonej, rdzawej
I liść dębu jak stara kartka z memuaru
Spadając, daje ciszy bogatszą oprawę.
Może wcale nie trzeba budować pomników,
Oświetlać jupiterem szarość zwykłej nocy,
Raczej krzyż znów osadzić na nowym wsporniku
I częściej, ku zadumie, właśnie tutaj zboczyć.
Anemiczny blask lampki uspokoi cienie,
Resztą Bóg się już zajął. I nazwał imieniem.
|