Świt widziałem w tym mroku, który całość przesłaniał,
Wszystko było pytaniem, chociaż brakło pytania.
Cisza biła od ciebie lecz i ja byłem ciszą
Stały cisze naprzeciw dokładnie się słysząc.
Zabłądziliśmy razem w niespełnionych pragnieniach,
Czas chwilowo się przeszedł do bliskiego strumienia.
I nie było przeszkody (osłupiała wręcz skromność),
Gdym cię zawiódł w mchów pełną tajemniczość ustronną.
Gaj się w sobie rozszumiał, świat wokoło ucieszył,
Przez ten nadmiar uczucia, które grzesząc nie grzeszy.
Także Bóg uśmiechnięty, bo dokładnie się wsłuchał,
Gdyśmy wzajem przysięgi wszeptywali do ucha.
Wszystko nas otulało i nie było pośpiechu,
W nieskończonych pieszczotach pośród bożych uśmiechów.
Więc nie pytam cię o nic i ty także nie pytasz;
Mrok powoli odchodzi. Spójrz kochana, już świta...
|