Posadzony świerk wyrósł prosto i wysoko,
Minął dach bez wysiłku i zagląda w przestrzeń,
Pod nim ścian i tarasów złożony wielokąt,
A najniżej, w traw gęstwie, skaczą polne świerszcze.
Dziś wpisała się we mnie nostalgia, samotność,
Upływ czasu zapukał, wszedł, choć nieproszony,
Jakiś chłód mnie owionął, więc zamykam okno,
I z własnym rrozmemłaniemr1; buduję kompromis.
Świerk szyszkami obrzuca, sroka głupio skrzeczy,
Gołąb się przypałętał, o parapet stuka,
A we mnie, jak wrzód, rośnie zbuntowanie, sprzeciw
I boli czas szukania i czas niedoszukań.
Wszystko składnie wokoło się dzieje, gdzieś pędzi,
Tylko we mnie coś zgrzyta i musi pomendzić.
|