noc jeszcze milczała
o karłach i cała wydawała się opowiedziana
drobnym pismem wystarczyło sięgnąć
po słownik gwiazd albo uważać na lekcjach
nie wiedziałam że kartonowe pudło
po telewizorze jest najlepszym miejscem
dla fotografii trzeba było uporządkować
rodzinne historie dość było zdrad w nich
rozstań zagubień rozstrzeleni po mapach
czekali
tak myślałam
układanie trwało kilka dni siostra do siostry
żona do męża mężczyzna z papierosem i bzem
do zaginionych tych małych troje do Australii
czworo do Kazachstanu jedno z nich dodać do starszej pani
siedzącej na pniu drzewa i patrzącej w morze
wielu bez co było dalej gwiezdny pył bo przecież nie dym
jeszcze nie dym
zostali na dłużej kto wtedy miał pojęcie o 3D
czarno - biali lub w starszych kolorach w powietrzu
między ścianą a ścianą takie zaburzenie wzroku
miałam szczęście Wilhelm Brass nie obcował z żywymi
w ogrodach na dworcach ulicach uśmiechniętymi
na zawsze
minęli tak się zdawało wzrok wrócił
do kończącego się lata niedbale notował
barwy sierpnia wielki wóz mały wóz
ludzi nie dość przezroczystych
żeby przez nich patrzeć z niedowierzaniem
w niebo
dostarzałam się do nocy rozmawia ze mną
jak z kimś kto już wie że wkrótce będzie tylko
przebiegał szybko przez nieskończoną ilość miejsc
albo zatrzymany rozmaże się w słońcu
żeby po chwili usiąść na huśtawce z jakimś dzieckiem
w jego śnie obudzić nieznanego psa przeciąć drogę
kotu zacząć komuś czemuś życie od węgielnej drobiny
- struś pędziwiatr - mówisz - i wypadam z czarnej dziury
w śmiech na mgnienie jak dobrze wrócić z wiersza
Dodane przez sykomora
dnia 23.05.2021 18:08 ˇ
4 Komentarzy ·
356 Czytań ·
|