| 
 W białej mgle jak w kołderce 
otuliłem dziewczynę 
Skraść chcę serce naprędce 
w leszczynowej gęstwinie 
 
W gąszczu liści wilgotnych 
i pajęczyn srebrzystych 
w kłębowisku paprotnym 
Oczy nasze zabłysły 
 
Świat zielenią wirował  
w pocałunkach najpierwszych      
Usłyszałem dwa słowa 
Czarodziejskie jak z wierszy 
 
Perły z rosy zebrałem 
i ukląkłem w jej stopach 
W ciszy niemal płakałem 
Też mówiłem że kocham 
 
Mgła gęstniała jak mleko 
Szelest liści leszczyny 
szept powtarzał jak echo 
w drżących ustach dziewczyny 
 
Wiatr się zerwał swawolny 
mgłę zaplątał we włosy 
Czułem jak gasł pokorny 
jak nasz pierwszy niedosyt 
 
Mgła się z wolna uniosła 
usiedliśmy w milczeniu 
Miała sukienkę w ostach 
w każdym jej wygnieceniu 
 
Wracaliśmy o zmierzchu 
zbędne były już słowa 
Niczym duch bez szelestu 
cicho przemknęła sowa 
 
Przez telegram żałobny 
znikła bez pożegnania 
Czasem ktoś jej podobny 
w tłumie mi się wyłania 
 
Gdy wieczory są mgielne  
błądzę w dawnej rozterce 
Idę w gęstwiny zielne 
gdzie ukradła mi serce 
  
Nieraz długo czekałem  
w leszczynowej krzewinie 
Więcej jej nie spotkałem 
Jak ten czas szybko płynie... 
 
 
 
Dodane przez  Stretch
dnia 02.08.2020 23:38 ˇ
3 Komentarzy ·
486 Czytań ·
  
 
 |