wiew senny od ulicy z dzielnicy zaspanej
przez otwarte obejście któregoś z balkonów
oddech przyniósł dzieciństwa tak dobrze mi znany
i w powietrzu rozwiesił świat z mydlanych baniek
jest w nich spokój zacisza siostrzane odbicia
rzeczy które się mieszczą mieszają jak w oku
jest w nich błędność i mętność i ostrość od wzroku
który chciałby przez życie - to życie - przenikać
jak dziecko siedzę krnąbrne patrzę w dal i puchnę
jak się miesza jak rośnie jak wszystko się zmienia
i jestem - jak ta wielka pełna w słońcu bania
co świat cały odmienia a w środku ma pustkę
|