daleko jest z końca do końca,
chociaż mieszczę się w przedziałach,
w strefach czasowych i toczę opuszkami
palców po zdaniach testamentów.
potrafię to wszystko ująć jak dłoń
po rozpleceniu nut etiudy, gdy
zatoki naczyń wciąż pulsują między
zmianami napięć na pięcioliniach.
szukają mnie, zwinięte wokół osi
aorty, wtłoczone pod skórę, stłoczone
w kościach śródręcza. czekają tak samo
jak wtedy, gdy świat kończył się i zaczynał
bliżej, na piętce rogala, na tuzin dni
przed pełnią. są w przebłyskach za rogami
ekranów, w wybrakowanych taliach kart,
po kolejnym tasowaniu.
moje różnice są nieznaczne, a charakter
chemiczny. nie wiem jak długo to potrwa
ani kiedy powietrze będzie łykiem kwasu
po szklance mleka. teraz za zakrętem
zaczyna się słodka plaża, kwitnie jezioro i
woda tak samo czeka.
Dodane przez slh
dnia 19.09.2007 13:52 ˇ
9 Komentarzy ·
872 Czytań ·
|