Agnieszce Marek
Wygarniał trudną prawdę w oczy ludziom z miasta,
A w nich się niesmak zbudził i stale narastał,
O Bogu i Honorze deklamował wiersze,
A na ich twarzach kwitło zdziwienie najszczersze.
Ojczyznę swoim słowem donośnym utulił,
A ich drażnił krzyż srebrny na czarnej koszuli,
W końcu o pamięć ofiar upomniał się z siłą,
A oni by woleli, by ich tam nie było.
Wtem jeden mały gnojek - niechętnie to kreślę -
Zauważył kobietę na sąsiednim krześle
I przechylił się w stronę jej pięknego ciała.
Nie wiem, co jej powiedział, lecz się roześmiała.
Dodane przez Maciek Froński
dnia 01.08.2019 07:15 ˇ
3 Komentarzy ·
470 Czytań ·
|