|
NIELOT
od jakiegoś czasu siedzę na brzegu krawężnika
wolno czytam z kartki, czasem ktoś tego słucha
potem podrzuca mi w kaszkiet i mam czym żyć
ogólnie nie jest źle, człowiek nie małpa przywyknie
bez bananowego drzewa nisko trochę, widzę fragmenty
słyszę i rozumiem tyle ile uda się poskładać do kupy
SZPAK
kiedyś chodził tędy lirnik, świecił wytartym błękitem
dżinsu i adidasami spod sukienki, tymi lepszymi niż
kant na elanie lub czarne kalesony z grubą watoliną.
brakowało mu czasu od ciągłego przeliczania starszyzny
na szczęki 1, szczęki 2, szuflada górna, dolna, szklanka...
przedzierał się w gąszczu rurek nad basenami, a nawet
przykładał ucho do muru i tłumaczył, wtedy najwięcej
miałam pytań: co słychać u Pana? jak to z tym prochem
bywało, z powstaniem i obracaniem ?- albo - czy zostało
coś od przygody, tak na wszelki wypadek z tej samej
gliny na potem ? a potem - potem to już chciałam o dom
podobno spokojny jak się tylko spożywa i nie pije
już otworzyłam usta, a on na to-odsuń się dzika kobieto,
idę do celi z batem! - cholera, tu nie chodzi o cycki
kuszenie czy grzech, tu chodzi o ten krzyż co ma każdy
i o to, że rwie pod krzyżem gdy od krawężnika ciągnie
po dupie aż dostaję wilka.przeżegnał się jak ja-kilka razy
ALBATROSY
facet z północy chodził jak po pokładzie albo pędził, wino też
z czarnej porzeczki żeby go z kolorami źle nie kojarzyć, umiał
na dwa sposoby rozróżniać ptaki, bo są mewy i inne, gruchające
same zlatywały, jadły z ręki, z tej lewej od cyganki, a cyganicha
wygarnęła mu z linii prawdę kogo spotka, no to spaceruje i czeka
na szczęście z pełnym oddechem, opięte w bluzkę konkretnie
różową jak wstążeczki z bukietu drugiego marynarza co się pęta
w pobliżu wyjścia, podbiega do panien młodych, zagląda im
w welony, pod żadnym nie ma tych oczu, które pamięta, ciągle
kręci hula-hop jedną obrączką, niekiedy strząsa z włosów ziarna
cudzego ryżu i wraca na statek pisać morsom smutne pamiętniki.
najbardziej lubię jak się obaj upiją i zaklinają morze, ono może i
wyrzuca na brzeg bursztyny z syrenami - tak mówią - a nawet
pokazują łuski i przylepce, bo czymś trzeba zatkać takiej usta
zanim coś zdąży wyśpiewać, było nie było muszą uważać
sama znam śpiewki z trupem w pierwszym wersie ale słabo
to wyję jak nikogo nie ma w pobliżu o misie i księżycu
JASKÓŁKI I SÓJKI
gwiazdy rozróżniam zaledwie trochę, mniej od urodzonej
pod ryczącymi lwami. farciara- brodziła, któregoś lata
w piasku na plaży i wystarczyło, że raz spojrzała na tamten
brzeg. teraz przelatuje w tę, a w nazad i znowu w tę, ląduje
na polach elektrycznych z wiatrakami albo w ogrodzie podlewa
do woli syropem klonowym naleśniki, miła jest, a narzeka
tylko tyle ile zostało w niej jeszcze stąd, w sumie mniej...o
tę zgrabną co wybyła na wyspy, a teraz nie musi wrzucać
raz do urny, raz do gara, stoi pod bankomatem i nie ma
ściany płaczu przez zero w oczach, bo u nich te zera są
po dobrej stronie.gadali, że potrafi sprzedawać głos na sztuki,
czego to ludzie nie wymyślą, zazdrość jaka czy insze licho?
o tej cichej co się pod jedno ramię prowadza z tą w japonkach
też głośno było, że ho ho...a teraz w pas się każdy jeden kłania,
a miejsca ustąpi chociaż chudsze są teraz jakby w uśmiechu
BIAŁY KRUK
raz przechodził obok mnie sam półbóg przepasany lazurem
wokół bioder. zadarł głowę na iglicę kościoła -gdybym był
Bogiem-westchnął, zauważył od niechcenia jak się gapię
nieprzytomnie z nadmiaru czort wie czego.-widzisz to
co ja ? - zapytał, wytrzeszczałam ślepia i ni du du - nie,
stąd nie widać - patrz na czubek ! -krzyczał- co widzisz ?!
ja... ja ? tylko te krzaki, i krzaki, i same penisy widzę
jak leją...- no! a kromkę chleba widzisz? - czas od czasu.
niecierpliwiłam go, ale i tak sam od siebie pokazał mi
obrazy co wcale nie były święte i wydobył z kieszeni
muzykę, o piekle mówił tak pięknie jak o niebie, że pójdzie
i wyrwie mnie...tylko muszę się zgodzić zostać kolejną marią
przez łoże...-o kurna! boski, pomóż mi tylko wstać-i wtedy
wydało się o parze nóg i butów, której nie idzie odpuścić, bo
w nowym jerusalem jest zwyczajowa granica podchodzenia
bliżej. udał się osobiście na szczyt dzwonnicy - a ja zostałam
w tym samym miejscu gdzie tak prozaicznie odczuwa się ból
JASTRZĘBIE
jest tutaj taki co kiedyś straszył fortepianem. restaurację ma
rybną czy jakoś tak. jak przychodzi co do czego to każe
w otwartą szeroko japę patrzeć i twierdzi, że go chowali
na móżdżku. czarne ma to podniebienie i plomby z amalgamatu
zwyczajne, a jęzor lepiej nie gadać, ale tu jemu głównie świta
i za nim też świta łazi, summa summarum to jednak gość
od innych szczerszy - jak to choleryk - wystawia słone rachunki
za swoje sam co do grosza płaci. ten delikatny, przecznicę dalej
ma sklep z porcelanowymi lalkami, kruche one i same eksponaty
a o każdej jakąś historię można. panisko z niego pełną gębą
to z francuska, to z angielska się odzywa, no ma łeb
nie od parady i profil ciurkiem na okładki. jak się wybierają
w jedno miejsce to każdy po swojemu, jak jacy magnaci,
ten od jadalni biegiem i wszędzie go pełno, a ten od lalek
powoli, bo wie, że zdąży. przy spotkaniu wymieniają ukłony,
zdania, potem wizytówki i panów z paniami po imieniu...
eh, inaczej tam w górze, przy bruku to i do pionu trudno
PTASZARNIA
w te gwarne dni robi się ciepło, pochylają się częściej.
przysiadają chętniej albo troszkę postoją bliziutko, ot
chociażby ten zagoniony od kamienia na cztery pory
roku ze świątkiem i kapliczką kiedy już nie prowadzi
kolejnego marszu legionów przez deptak, na chwilę
zatrzymuje się i otulona mgłą, wyściubia nosek, wita
różaną damę z rafy koralowej i lawendową piękność,
natchnionego z nagietkami w butonierce, nad głową
wieczorami szybuje sokół gubiąc pióra. macham ręką
w powietrzu, próbuję złapać, ale rzadko się to udaje.
hucznie jest jak wpada żonglujący motylami, robi efekty
tak specjalne, że zatrzymują się wszyscy: mrówka z
astronomem, pewien kleszcz od raniuszka i ten pan
uchylający melonik, który się tak poważnie pyta:
- co mam począć z tym fantem jaki miałaś na myśli ?
wtedy rozkręcam się, chcę opowiedzieć cały ten świat
lepiony z nienamacalnego koloru aż po sam zapach
* * *
siedzę twardo na brzegu mojego krawężnika
wolno piszę na kartki
Dodane przez ElminCrudo
dnia 16.09.2007 07:18 ˇ
21 Komentarzy ·
982 Czytań ·
|
|