Siedzę na schodach starego młyna
Siedlisko zatrzymanego czasu i wspomnień
Czarne ręce drzew wznoszą się do góry
Jeśli noszą na sobie ślady krwi
... to siła natury, nie własnego sumienia
W dole lustro rzeki toczy się żywiołem
Można przejrzeć w nim całe swoje życie
Obraz zamazuje się pod rękawicą wiatru
Pod chemią uczuć, zanieczyszczeń z fabryki
Serce biega jak pies w korytarzach duszy
Rytm muzyki nóg, w podpalonym rumie na śniegu
Kształtowanie własnego alter ego
Jak niegdyś, nad zadaniem przy tablicy
Nie żądam od świata by mnie zrozumiał
Bo sam nie wiem i nie znam wszystkiego
Wilk wie, że musi żyć i przetrwać
Ja też, dopóki ktoś nam nie wejdzie w drogę
W kościele ruch organisty, by zagrać Opus
Na murach w blasku świec cień uśmiechu Boga
Każdy w coś wierzy i ma nadzieję
A co mają zrobić Ci, gubiący je pod drodze?!
Wstaję, bu podążyć dalszą drogą życia
Wilk dopada ofiarę w ostatnim zbiegu oczu
Dopala się płomień rumu we krwi pościeli śniegu
Gaśnie jak życie, na poczet nowego
Młyn burzy pianą spokój strumienia
W którym nie wiadomo ile łez, ile wody
Serce zasypia w korytarzach wody
Jak kruki na łonie ciepłych rąk drzew
Wszystko śpi w mroku, by obudzić się z chwilą
Gdy znów przyjedzie dzień, czas, życia chwila
Jedno życie, jedna droga. Prosto z zakrętami
Ku chwale, ku potępieniu. Ku wielkiej niewiadomej
Dodane przez Absolutus Miles
dnia 30.03.2019 15:06 ˇ
1 Komentarzy ·
429 Czytań ·
|