Paw, indyk i gęś
Kto piękny, tego drobna wada
Jak ślad na śniegu w oczy wpada:
         Głodem wiedziony, na podwórze
Przybył raz paw jeść ziarno kurze,
Tak na to barwne widowisko
Zaraz, co żyje, wabiąc wszystko.
Dla tegoż niskich wszak pobudek
W pogardzie miał ten gapiów ludek.
Gdzie paw, tam godność i postura,
Ku słońcu zatem zwrócił pióra,
Zdobione w cudnych oczu tysiąc,
Jak gwiazd na niebie, mógłbym przysiąc!
Ich promień krążył, blask się zmieniał,
Oszałamiały się spojrzenia,
Niechęcią każdy język pałał,
Żółć gorzki owoc wydawała.
- Patrzcie, jak pysznie stwór ten kroczy,
Wyniośle pchając się pod oczy! -
Zakrzyknął indyk - ktoś mi powie,
Był ptak tak dumny choć w połowie?
Lecz patrzmy na to, co się liczy:
Bielszy jest kolor nasz, indyczy!
Co język, to krytyka nowa,
Aż wreszcie rzekła gęś w te słowa:
- Wstrętne pazury! A chód jaki!
Że już przemilczę mniejsze braki,
Chociaż ta gardziel... Kto by słuchał
Jej śpiewu, padłby, nawet puchacz!
- Wady - paw odparł - rzecz to ważka,
Mój krzyk i nogi to porażka,
Lecz co szyderstwa ślepców mogą?
Czy jest gdzieś w nich mój piękny ogon?
Czy takież (z których drwicie sporo)
Nogi nie są i wam podporą?
Czy nie skrzeczycie równie przykro?
Tylko wam tego nikt nie wytknął.
Co pięknych istot nie dotyka,
Urasta w oczach zawistnika.
         Gdy wdzięczna nimfa - tak się zdarza -
W tłum o szpetniejszych wchodzi twarzach,
Przestrzeń wypełnia zaraz plotka.
Ilem to razy z tym się spotkał!
         przełożył Maciej Froński
I oryginał:
In beauty faults conspicuous grow;
The smallest speck is seen on snow.
         As near a barn, by hunger led,
A Peacock with the poultry fed,
All viewr'd him with an envious eye,
And mock'd his gaudy pageantry.
He, conscious of superior merit,
Contemns their base reviling spirit;
His state and dignity assumes,
And to the sun displays his plumes;
Which, like the heav'n's o'er-arching skies,
Are spangled with a thousand eyes.
The circling rays, and varied light,
At once confound their dazzled sight
On ev'ry tongue detraction burns,
And malice prompts their spleen by turns.
         'Mark, with what insolence and pride,
The creature takes his haughty stride,'
The Turkey cries. 'Can spleen contain?
Sure never bird was half so vain!
But were intrinsic merit seen,
We Turkeys have the whiter skin.'
         From tongue to tongue they caught abuse;
And next was heard the hissing Goose.
'What hideous legs! What filthy claws!
I scorn to censure little flaws.
Then what a horrid squalling throat!
E'en owls are frighted at the note.'
         'True: those are faults,' the Peacock cries;
'My scream, my shanks you may despise:
But such blind critics rail in vain;
What, overlook my radiant train?
Know, did my legs (your scorn and sport)
The Turkey or the Goose support,
And did ye scream with harsher sound,
Those faults in you had ne'er been found;
To all apparent beauties blind,
Each blemish strikes an envious mind.'
         Thus in assemblies have I seen
A nymph of brightest charms and mien,
Wake envy in each ugly face;
And buzzing scandal fills the place.
Dodane przez Maciek Froński
dnia 31.10.2018 08:53 ˇ
5 Komentarzy ·
481 Czytań ·
|