zamknął oczy miał przed sobą wielkie lustro
człowiek z taką władzą nie powinien się w ogóle bać
a drżał zimny pot biegł dreszczem po kręgosłupie
nic nie zmieniło się od czasu kiedy był dzieckiem
w zasadzie to samo wszystko niebo niebieskie
nad nim gwiazdy w nocy polarna na północy
całe jego ciało było potężną maszyną triumfu
zawsze potężny uścisk potężne myśli jak kolumna
było jego życie niewzruszone przez żaden wiatr
i niczego nie musiał się wstydzić niczego nie zaniedbał
kości bielejące przodków zdobiły jego przeszłość
dbał o nią należycie każdy dzień był na ich chwałę
w ich imieniu dzierżył sprawiedliwe wszystkimi
zamknął któregoś wieczoru oczy przed nim wyrosło lustro
nie spodziewał się tego co nagle zobaczył
wszystkie te sceny mordów rozszarpane dzieci kobiety płaczące
wznoszące dłonie oczy dłonie trzymające brunatną ziemie
szalone konie depczące chłopów na polu płomienie trawiące
domy i lasy potężne wybuchy szarpiące piękno widoku
strach tych ludzi przelewał się na niego jak naczynie chłonął
uczucia biedaków wdów i płaczących milczących i mrozu
jaki się zbierał nad tą krainą w której oni żyli
nie spodziewał się że tak się przestraszy że będzie drżał
w strachu przed zbrodnią przed krzywdą cierpienia
że już nie jest tym młodym zawsze wolnym jak ptaki ryby
błękitne w głębi morza płynące skokami jak strzały w locie
nie spodziewał się że jego stopy jak starożytność naruszą
się z czasem z podmuchem jednym za drugim
nadwątlą się i staną się słabsze delikatniejsze
że jest już słaby i kruchym próchnem jest jego ciało odeszło za życia
i nie będzie mógł pociągnąć za sobą tłumu i nie będzie mógł za sobą
wznieść tumanów kurzu na koniu w galopie
i że zobaczy lustro
a w nim całą jego bezradność wobec świata który stworzył
Dodane przez Piotr Tenczyk
dnia 06.09.2007 13:49 ˇ
12 Komentarzy ·
1010 Czytań ·
|