Między krzewami (dla niepoznaki)
ktoś w mym ogródku wiosną wsiał maki.
Wzeszły niemałe, dorodne takie
wróżąc makówki nabrzmiałe makiem.
Już planowałam; z ciastem francuskim
zrobię łamańce, lub słodkie kluski.
Marzyłam również, że mi w makutrze
na tę potrawę dziadek mak utrze...
Od lat z sąsiadem Rychem nie gadam.
Jednak nadali diabli sąsiada.
Niby na ogród nie zerkał wcale,
lecz wnet policja mknie na sygnale.
Dociekać zaczął pan dzielnicowy;
Skąd taka ilość roślin makowych?
Więc rzekłam: - Władzo, to samosiejka,
którą wiaterek sypnął w alejkach,
a nie wyrwałam kwiatuszków owych,
bo bardzo lubię kolor pąsowy.
Z nudów też czasem moja kocina
płateczki kwiatków z lubością wcina.
Lecz nie pomogły te argumenty,
ani aktorskie (świetne!) talenty,
płacz, krzyki, prośby ni tłumaczenia.
Z komendy wzięto mnie do więzienia.
Zapadła cisza jak makiem zasiał,
gdy mnie odziano na koniec w pasiak.
I tak musiałam obejść się smakiem,
bo zamiast maku mam figę z makiem.
Dziś na widzenie ma przyjść rodzina.
Córka makowiec przytachać mi ma...
No cóż, przyznaję, że dałam ciała.
Przez to powiastka owa powstała: Siała baba mak, nie wiedziała jak...
PS.
Ponieważ nudno mi w kiciu siedzieć,
obmyślam zemstę na swym sąsiedzie.
Gdy wyjdę z pudła, to mu dokopię
wrzucając cichcem przez płot konopie.
Szara myszka
Dodane przez Szara myszka
dnia 04.10.2018 20:46 ˇ
14 Komentarzy ·
666 Czytań ·
|