Wiosenny niedzielny poranek
Idę do kościoła sama
Mąż już poszedł z synkiem
A Ja za nimi...... nie ta sama
Idę zamyślona i nie widzę nic
Ni pięknych kwiatów, ni zielonej trawy
Myślę o życiu co przytłacza mnie
Coraz bardziej i bardziej
Wiosna na dworze a w sercu jesień
I nie ta Złota Polska
Lecz szara, mglista, ponura i
Zupełnie dołująca
Mąż już bez pracy od roku jest
Choć chodził do niej z radością
Lecz stracił ją bo zakład chciał
Wykazać oszczędności
A przecież pracować dziś to ...być
Bez pracy nikim jesteś
50 plus to kiepski wiek
By zacząć od.....początku
Zniechęcić łatwo można się
I zrezygnować z życia
Załamać się......najgorsza rzecz
Położyć się i czekać :(
A życie dalej toczy się
Dziecku nie powiesz ...to koniec ,
Trzeba się zaciąć i dalej iść
Na przekór przeciwnościom
Idę i myślę, i smutno mi jest
I nie wiem jak mogę pomóc
Jak zachęcić męża by z tapczanu zszedł
I zaczął żyć na nowo.
I tak mozolnie płyną dnie
Z godziny na godzinę
Uśmiecham się, gdy ktoś pyta mnie
Cuż tam u was słychać ?
A w sercu moim strach wielki jest
Zwłaszcza o przyszłość syna
Często wieczorem gdy nie widzi nikt
Łza z oczu cicho spływa.
Dodane przez Gra-na
dnia 20.07.2018 08:17 ˇ
7 Komentarzy ·
497 Czytań ·
|