Kiedy wypalą się polana, opowiem ci,
jak pachnie ojcowizna. Jak w mateczniku,
ramię w ramię, nasącza się usta, aby więcej
i więcej, zanim wyschnie ostatnia kropla.
A ty powtarzasz, wciąż powtarzasz, że sztuka,
że zęby, że trzeba ciosać, żeby weszła głęboko
jak kołek między żebra. Potem karnawał w Rio
albo jeden pies, dwie butelki, jazz w skarpetkach
na złamanie karku.
Kiedy wypalą się do korzeni, podam ci spopielone
ciepło, po stokroć lepsze niż kolczaste purchawki
hodowane w przełyku.
Dodane przez Bernadetta33
dnia 12.01.2018 19:33 ˇ
12 Komentarzy ·
961 Czytań ·
|