patrzę na ich twarze
na pejsy oczy ręce
idą wzdłuż ścian
dotykam macew powtarzam
boże boże boże
nie potrafię wyrazić
słowem obrazem więcej
matka gotuje posiłek
ojciec na ramionach
w dwóch wiadrach niesie wodę
chłopiec dziewczynka
biegną
w bruku po którym stąpam
długie siwe brody
palce
z dali z bliska
zbliżają się do mnie
śmiechem krzykiem
drzwi okien dachów krytych gontem
ich długie srebrne brody
chustki na czarnych włosach
poranione stopy
a na skraju tej ścieżki
siadł kolorowy motyl
Dodane przez Milianna
dnia 07.10.2017 22:52 ˇ
12 Komentarzy ·
751 Czytań ·
|