postanawiam zostać drzewem, na polanie wkopuję się,
jak w kłopoty, po kolana, czekam aż wypuszczę korzenie
wyrosną mi igły czy liście? jak miło będzie asymilować,
samowystarczalnie, od jelit, żołądka niezależnie, do tego
świadomość dotleniania zanieczyszczonej atmosfery
a co z zapładnianiem? wiatrosiennie czy owadopylnie?
może będę nawet dębem i parafrazując Kochanowskiego
powiem: ja dąb, co mieścy przeschnął, choć liść na mnie
płowy, przedsie stoję potężnie, bo mam korzeń zdrowy
na razie zimno mi w stopy lecz mam nadzieję, że wyrąb
nastąpi nieprędko; na pewno będę już zielony, gdy
przybędą sanitariusze z oddziału zamkniętego
Dodane przez woka ketjof
dnia 20.07.2017 09:59 ˇ
7 Komentarzy ·
916 Czytań ·
|