skrawek ulicy i samochód. zakłócił
porządek, który instalował się w moim
spojrzeniu. wiodłam wzrokiem, póki
księżyc nie przeszedł po nim jak walec.
powieki opadły ze smutkiem, jak powieki
psa porzuconego przez swojego pana
i niejasne przeczucie, że w mieście, które
utraciło już dla mnie cząstkę ciepła życie
toczy się dalej, d a l e j d a l e j reflektory
napiętej uwagi zdawały się wcielać całą
złowróżbność losu. kreska, punkcik, kreska.
czarny sznur na tle nie naszego nieba.
Dodane przez lu marta
dnia 20.08.2007 20:58 ˇ
10 Komentarzy ·
1093 Czytań ·
|