Samotność muska me ciało, oddycham i stapiam się z nią.
Płynie czas, uciekam do przodu, cofam się, unikam, bez ustanku kroczy wraz zemną.
Chcę się uwolnić od tak obezwładniającego, nierozerwalnego uścisku.
Wołam, więc litości odejdź daj mi żyć, lecz nie słucha mnie.
Samotność mym sprzymierzeńcem chce być a tak bardzo lękam się jej.
W obłędzie wtapiam się w tłum, ale jakże samotność przyssała się i dręczy mnie.
Zasypiam, budzę i tułam się w mrocznych dniach wraz z milczącą samotnością.
Oplata me serce pogarsza mój stan ducha, wyniszcza i prowadzi do obłędu.
Miotając się bez ustanku zniewolona obumieram, bo cóż ...
Dodane przez sanseja
dnia 19.08.2007 17:31 ˇ
15 Komentarzy ·
920 Czytań ·
|