***
Wiesz,
śniło mi się, że napisałem wiersz
Choć miał rymy, był biały
Choć był biały, wyzierała z niego czerń
A jednak była w nim wolność i miłość
Urywane zdania układały się w strofy
zupełnie nielogicznego sensu
Był świadomy siebie i mnie jako autora,
chociaż ja go nie napisałem
Nie ma winy ani zasługi w snach
Był jednocześnie dobry i zły,
wyśmiewany i podziwiany
Podmiot liryczny miał prawdziwe wspomnienia
Nie tylko poczucie mijającego czasu
Był jak kwiat w kolorach, których nie ma
Wabił i odpychał cudownie toksycznym zapachem
Słuchaj,
może ja nie chcę go oswoić
Boję się, żeby nie spowszedniał
Wolę hipnotyzującą mozaikę nie do wymyślenia
Ludzie tak kochają niewyjaśnione
Pewnie dlatego uporczywa tęsknota za jutrem
wygrywa z teraźniejszością
Sekrety, tajemnice, zagadki, nieskończoność...
No nic, rozgadałem się
A miałem tylko zapytać jak się miewasz
Ach wiesz, jeszcze pamiętam,
on prosił, żebym go nie zapisywał
To może nie mów nikomu...
|