Siadając dzisiaj do tego pisania
przeżywam, jako bajarz, katusze;
jakby nawet bolesne załamania
"choć nie chcę, to jednak muszę".
Bo muszę być wytrenowany
wykazując coś, jakby męstwo;
peroruję więc do gołej ściany,
choć wiem, że kłamię często.
Kłamstwo, to czyn przyrodzony
każdego nędznego człowieka;
wiem, że jeśli nie odpuszczony
zapłaty w piekle już czeka!
Przymierzam więc mój strój
czarny, z dziurką na ogon
i moderuję sobie nastrój
popijając haustami samogon.
To mi umożliwia popatrzeć
wzrokiem nieco zamglonym
i zamgloną też myślą dotrzeć
do wspomnień kochanej żony.
By dobrze przypomnieć sobie
czyny wspólnie popełnione
gdy np.zamiast całować je obie
brałem je jędrniutkie w dłonie.
Wprawdzie każdą na przemian
bo ręka i usta nieco się męczyły
lecz czynów tzw. płodozmian
zawsze był nam bardzo miły!
Wspominam też żywą reakcję
mojej wówczas miłej połowicy
kiedy angażowałem w akcję
tę jędrną będącą po prawicy!
A była to tylko pieszczota,
po której nachodziła ochota
na wejście na dwa szczyty
i dreszcz wspólnie przeżyty.
Wyjście z odrętwienia,
było jak przejście z cienia
na trakt bardzo jasny
choć przedtem też ciasny!
Te wspólne: zakołysania
i jęków wysłuchiwania,
znane też ruchy kości
dawały uczucie radości!
I tak powtarzalny rytuał
pasował do nas jak ulał;
aż przyszła zdrowia zmiana
zniżająca ochotę kochania!
Doszliśmy do porozumienia,
że trzeba przejść do półcienia
i innej ciał naszych homeostazy
bez ich upokarzania / obrazy!
Teraz porozumienie sprawuję
i bardzo niedobrze się czuję,
bo od tej umowy jest gorzko,
że wszystko "to" już przeszło!
A, że uprzedziłem iż kłamię,
to teraz kończę te bajdurzenia
biorąc inne myśli pod ramię.
A tamtym... do niepomyślenia!
Dodane przez kurtad41
dnia 12.04.2017 22:01 ˇ
4 Komentarzy ·
777 Czytań ·
|