Z trudem przekraczam
kaleki próg dnia,
oparty na szczudłach
zmierzam uparcie
ku ostatniej obietnicy.
Tu ziemia nie rodziła
bieli marmurowych kolumn,
przaśna i nieurodzajna
pęczniała gnijącymi belkami
zapuszczonych osad,
odchodzącym na drogę
rzucała nagość kamieni,
wątłe sosny wznosiła
ku lnianym obłokom
pokrywie nieba,
tu wciąż przybywało
Barabaszów
uwolnionych z krzyża.
Jeśli nie ma powrotów
i wszystko, co się zdarza,
w czasie przeszłym zostaje
jak w iłach ślad tetropody,
tam strzępem ciała nasyć
stoki dojrzewającej
winorośli,
po liniach żył toczyć się
będą cierpką słodyczą
krople
zapomnienia.
Dodane przez Magrygał
dnia 07.04.2017 22:21 ˇ
8 Komentarzy ·
532 Czytań ·
|