Chodziłem za nim krok w krok Chciałem
dotknąć jego szaty Pociągnąć za nią tak
jak chwyta się gałązkę sykomory A potem
jego ciała Chwycić między palce skórę
wykręcić i czekać aż krzyknie
Ale nie słychać było cierpienia widocznie to załatwił
sobie w innym wcieleniu Teraz pojawiał się i znikał
tak sprytnie że nie wiedziałem co dzieje się naprawdę
a co jest jedynie wymysłem sztukmistrzów
którzy zawładnęli wyobraźnią Bo nie odróżniałem
jawy od tęsknoty
Pragnienia były tak wielkie że nie wiedziałem
co jest Co być mogło albo co powinno I kiedy
minęło czterdzieści dni wszystko stało się prawdziwe
Wszystko oprócz śmierci co była jak kłamstwo
po tamtej stronie tego gdzie byłem wczoraj
Dodane przez Jędrzej Kuzyn
dnia 05.04.2017 12:35 ˇ
11 Komentarzy ·
617 Czytań ·
|