Kogo teraz i dokąd
prowadzi twój płaski brzuch,
moja słodka przyjaciółko?
Oto my, najszczęśliwsi z ludzi,
siedzimy na stole w kuchni,
zdecydowani nic nie mówić.
Po takim czasie, choć wiadomo,
za chwilę czas znów nas rozrzuci.
Na zewnątrz robi się blado,
więc trzeba powoli szukać w kieszeniach
karty z numerem wiadomego radia.
Co by było, gdyby - nieprawdaż?
W ramach rekompensaty schodzisz
ze mną po schodach, by przy wyjściu
dać się pocałować, jak nigdy wcześniej -
w policzek. Na odchodne? Raczej -
na odjezdne. I oto całe nasze coś
w całym naszym nic. I właśnie
się kończy. Tylko co? Bo przecież
znienacka. Prosto z ulicy. Prosto
w twarz. Na wieczór z hakiem
do pół do piątej. I nic pewnego.
Zapamiętam twoje pięty,
gorącą bruzdę biegnącą
w poprzek brzucha.
Więcej nic.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
866 Czytań ·
|