Duszny wieczór kradnie drzewom długie cienie,
migoczące kładzie na parkowej ławce.
Młody księżyc zbladł i wpadł, przez roztargnienie,
do sadzawki i utopił się w sadzawce,
na dnie blednie i z dna bledzi okolicę:
bledną cienie, na ławeczce blednie pani.
Smutna pani, którą śledzą dwa księżyce
roztargnione, wszyscy w parku zabłąkani.
I jest jeszcze ktoś zbłąkany pośród cienia,
smutny ktoś, kto tęskni tu za smutną panią,
przeznaczeni sobie, ale przeznaczenia
nieświadomi więc się nigdy nie spotkają.
Miną się i każde pójdzie w swoją stronę,
i się sobie zawieruszą,
kamień w wodę.
Smętnie łypią dwa księżyce zatrwożone
tym, że szczęście tak się mija mimochodem.
Dodane przez ewa janus
dnia 03.03.2017 08:49 ˇ
11 Komentarzy ·
791 Czytań ·
|