Ksiądz Kazimierz jeździł rowerem -
nigdy nie miał samochodu.
Mówił na mnie fenomenalna -
taki przytyk do popisów elokwencją,
wygłupów, zbyt wielu pytań,
biegania z rozczochraną głową.
Lubił kaszankę przegryzaną jabłecznikiem
z szarych renet.
Krew i dojrzały miąższ jabłek -
egzotyczne połączenie.
Liczył prawie osiemdziesiąt lat
kiedy razem ze mną płakał, powiedział:
ubogaciłaś, dzieląc się
jednym ze swoich cierni.
Ksiądz Kazimierz... patrzył spokojnie
jak walczę, by nie utonąć.
Tak samo kochał prawdę, wolność.
Dodane przez Milianna
dnia 04.02.2017 23:05 ˇ
14 Komentarzy ·
831 Czytań ·
|