otwiera się brama Soliny
wchodzę w krainę zielonych wzgórz
niebo ledwo oddziela się od ziemi
cienie przyciśnięte fakturą skrzydeł
bieszczadzkich aniołów
nitka wiersza pełznie i wyznacza
z dna jeziora słychać dzwon zatopionej cerkwi
nawołuje do modlitwy
toczy łzy u wysiedlonych
woda bije o skórę skały
śpiewa zapomniane pieśni
idę ścieżką z nurtem potoku
wije się jak żmija bez jadu
przystaję pod rozłożystym bukiem
szepcze bieszczadzką balladę
wiatr się zerwał do krótkiego skoku
modlitwę zaczął na jarzębin różańcach
idąc dalej
spotkałem pustelnika
pięknie grał na gitarze
tańczyły okoliczne zioła
oczy miał takie szczęśliwe
w pustej cerkwi
trochę modlitwy
trochę zamyślenia
Dodane przez balkazek1
dnia 01.02.2017 14:48 ˇ
9 Komentarzy ·
636 Czytań ·
|