Krzysztofowi Koehlerowi
Komary tną. Uparte czarne robactwo
przebiega podłogę oświetlonej werandy
niepomne rosnącej systematycznie liczby ofiar.
Księżyc w odrobinie pomarańczowej pleśni
przypomina preparat nieznanego płodu -
przyciąga wzrok. W zaroślach czają się koty,
które jakimś cudem wydostały się z wilgotnych piwnic.
Cały dzień na przemian jeździłem na rowerze
i uprawiałem ogród wyglądający po przyjeździe
na niezamieszkaną wyspę. Okopałem morelę, forsycjom
przywróciłem światło. Psy gdzieś poniżej wdały się
w zażarty spór, gdy wyszedłem zerwać resztkę śliwek,
o których zapomniał wczorajszy wiatr. To są właśnie
te brudne skarpety, o których tyle ostatnio.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
863 Czytań ·
|