Pociągi uparcie szturmują horyzont,
wbijają pyski w ciemność, jakby było to mięso.
Patrzę i przez chwilę wierzę nawet
w mityczną siłę ucieczek.
Lecz już w chwilę potem doglądam grządek,
sprawdzam pomidory - też uciekinier,
a już na pewno tymczasowy opiekun mienia.
Tak, żyje się tu taniej i nie chodzą słuchy,
listonosz mija miejsce, a i w okolicy bywa rzadko.
Na razie nic o nas, nikt się nie upomina -
choć wiemy, wkrótce trzeba będzie wrócić,
bo to życie trzyma się innego życia.
Na razie burza przeszła, naruszyła krzaki
i najczerwieńsze sztuki opadły na ziemię
bez mała z pluskiem. Ten pomidorowy desant
to teraz cała nasza racja istnienia.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
814 Czytań ·
|