Stąpałaś lekko w dół schodów, skądinąd
starczych ich jęków słychać nie było,
tak zakochane w Tobie schody
patrzyły, jak co stopień zrzucasz część garderoby.
Z każdym mrugnięciem tych rzęs jak wachlarze,
miękły mi kolana, a na twarzy
miałem uśmiech od ucha do ucha,
"Boże jaka piękna trafiła mi się dziewucha!"
Płynęłaś w dół schodów z Twoją miną,
za którą kłamstwa nigdy nie było,
klęknąłem i przytuliłem schody,
podeszłaś do mnie i zdjęłaś figi ze swych bioder.
Ująłem Cię delikatnie jak motyla
mój Boże niech trwa, niech trwa ta chwila!
lecz jak motyl uciekłaś przez okno,
w kącie na skrzypcach już przygrywała samotność.
Szedłem w górę schodów moja dziewczyno,
tak ciągle z uśmiechniętą miną
zbierałem części Twej garderoby,
chociaż dusza płakała, a razem z nią schody.
Dodane przez bartoszgomola
dnia 02.11.2016 23:09 ˇ
8 Komentarzy ·
783 Czytań ·
|