Jeżeli unoszę swą dłoń prawą - z uporem - wysoko
I zanurzam czubek palca w rozprutych niebiosach,
Sunących tuż nad ziemią brzemienną poduszką oparu,
Zagubiony w namiocie z gęstwiny białych włosów,
Pochylonego nade mną miłosiernego anielskiego cienia,
Czy uwierzysz, że ciałem, słowem i każdym gestem
Chcę powiedzieć to tylko, że nie byłem, ale że - jestem?
Jeżeli na powrót kreślę wypowiedziane wcześniej wyrazy
i spieram się sam z sobą o niezborność myśli i czynów,
to nie po to, żeby obalać idącym menhiryczne drogowskazy,
żeby się wspinać na jarmarczne słupy zwieńczone wawrzynem.
Nie po to i nie dla tego, żeby być wzorcem dla idących wielu,
Ale by walczyć ze strachem własnym, a przez to z głupotą,
Tak żeby dotrzeć z godnością do kresu, nawet jeżeli kres - jest
synonimem celu.
23102016
Dodane przez Kristoforus
dnia 23.10.2016 20:41 ˇ
5 Komentarzy ·
1006 Czytań ·
|