/z cyklu nienazwanej historii/
gdy jeszcze miałam dom
i wolno było bawić się podłogowo
kwitła moda drzwi witrynowych
u nas między kuchnią a pokojem
(choć awantury nie dziwiły
przywykły nawet do pękania)
stroiłam szyję czerwoną falbanką
zabawa pobabcinym szalem
w przejściu na międzydywaniu
pieróg roztruskawił się słońcem
potem trzasnęło futryną
(wiadomo. tata wrócił)
szkło wypadało kawałkami
z biegiem starych szczelin
głaszcząc dziecinną twarz
nie słyszeli stłuczki przy głośnej
rozmowie przez kogo
w ostatnie wakacje brata
czy też tamtej jesieni
a ja nie jestem jego
za oknem groniło się winnie
szkła z policzków wybierała siostra
(przed operacją plastyczną gdy było
już pewne że oko da się uratować)
ale długo miałam blizny dzieciaka
zbladły do zera przy dorosłej skórze
tylko opalać ich nie mogę poza tym
próbować żyć normalnie
Dodane przez li_an
dnia 10.08.2007 09:46 ˇ
11 Komentarzy ·
1104 Czytań ·
|