W powietrzu rusztowania, za nimi
inne rusztowania, jeszcze dalej pali się;
dwóch malarzy, ręczna winda -
stanęli na wysokości naszego okna,
patrzą spokojnie, zasłaniając oczy
przed słońcem. Pokłóciliśmy się,
więc nie chcę cię dostrzec - widzę ciało.
Ciało jest blisko - odbiera telefony,
śpiewa, pije łapczywie wodę z ogórków,
hałasuje w kuchni. A jednak -
patrząc, doznaję uczucia szczęścia?
Żyję? Powoli zmywa mnie z nóg?
Mam ciało pod językiem, trzymam
dłoń w kroczu ciała, na podłodze
z ciałem tracę rozsądek,
wypuszczam pamięć z rąk jak balon.
Malarze wyżej - wyżej zaciąga się
tłustym dymem.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1456 Czytań ·
|