Agata uwielbiała wszystko co małe.
Małe samochody, małe lokomotywy
i małe obiady.
Na które czasem zapraszała mnie
za zgodą męża.
Jej specjalność - gołąbki
pochłaniałem chciwie.
Zawsze mając w zanadrzu
chęć na recydywę..
Cóż z tego!
Ten trop musiałem niestety porzucić.
Bo mąż Agaty nieuleczalnie cierpiąc
na niemoc liryczną
dysponował w nadmiarze
sporą siłą fizyczną.
Nec Hercules contra plures!
Wiec tak jest i tak być musi
czasem na tym świecie.
Przy Agacie czuję się jak
św. Franciszek.
Lecz powiem całkiem szczerze
(moje drogie dzieci)
że nad tą głową
zamiast aureoli
krążek pessarium
wciąż świeci!
Dodane przez Janusz Gierucki
dnia 04.06.2016 10:44 ˇ
10 Komentarzy ·
620 Czytań ·
|