Dziadek umarł siedząc w fotelu,
jego oczy nie chciały się zamknąć.
Patrzył nieżywy na towarowy wagon
zarastający trawą przy bocznych torach
Łodzi Fabrycznej. Teraz żegluje w głąb ziemi,
zamknięty w rzeźbionym futerale trumny,
jak drogocenny instrument, który niewidzialne dłonie
podają wciąż dalej i dalej. W tamtym domu
obcy ludzie mieszkają. Bazar zlikwidowany,
złodziej rowerów w pudle, czerwone plomby cegieł
w bramie tramwajowej zajezdni. Fontanna za bramą
też bez życia, za to pełna śmieci i zgniłych liści.
Patrzę na usychającą pod oknem morwę.
Ogień płonie w moim kierunku.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1438 Czytań ·
|